Transformacja energetyczna analitycznie
Napisać książkę o bieżących problemach energetycznych, czyli opartych na „bieżących” danych, jest możliwe, czego dowodzi Marcin Popkiewicz w książce „Zrozumieć transformację energetyczną” z podtytułem drobnym druczkiem „Od depresji do wizji albo jak wykopywać się z dziury, w której jesteśmy”1). Rozpocząć lekturę można od 166 strony, do czego zachęca Autor i nie zapędzać się dalej niż do strony 408; wyjaśnię to na końcu tekstu.
Zaletą uniwersalną książki jest próba ujarzmienia liczbowego procesów transformacji niezależnie od przyczyn jej prowadzenia, co od czasu do czasu zaskakuje. Dodałbym, że nawet jest to zaletą, że Autor dostrzega wiele niedostatków (ma wątpliwości, a nawet moralne skrupuły), ale boi się rozwijać je szerzej, zapewne tymczasowo.
Ujęcie procesów transformacji zachodzącej dzięki nowym źródłom energii jest ożywcze i może wpływać na szersze zaangażowanie społeczności (zwłaszcza energetycznych) w dyskusję nad przyszłością energetyczną naszego kraju. Autor ubiera rozważania w kilka scenariuszy konsekwentnie prowadzonych w zderzeniu z potrzebami energetycznymi naszego społeczeństwa. Bilans energetyczny przewiduje zarówno powszechną elektryfikację wszystkiego, całkowite powierzenie produkcji energii przez OZE oraz udział ewetualnie elektrowni jądrowych. Rozważania są adekwatne do rysujących się działań naszych władz i władz unijnych, cokolwiek by to oznaczało.
Warto dla zachęty podać tych kilka danych, czyli w pewnej perspektywie (2030-40-50), na czym można budować wizję „innej” polskiej energetyki. W pigułce – wiatr na lądzie (50-70-90 GW), wiatr na morzu (10-25-30 GW), fotowoltaika/Słońce (50-85-175 GW), energia jądrowa (0-3-27,5 GW), źródła dyspozycyjne – elektrownie gazowe (13-16 GW), magazynowanie energii: prądu (100-200 GWh), baterie (80 GW), elektrownie szczytowo-pompowe (10 GW). Ponadto elektrolizery (35 GW) – produkcja wodoru oraz magazyny ciepła (duże i małe – do 1500 GW).
Nie pomija Autor biomasy, geotermii czy energetyki wodnej (i inne) uważając, że nie będą odgrywać w rozważanym horyzoncie czasowym istotnej roli.
Odwołanie do aktualnej produkcji w kraju rzędu 175 TWh, nowe źródła mogłyby zapewnić produkcję ponad 236 TWh, ale należy wziąć okresowe wykorzystanie choćby pogodozależne.
Scenariusze 1 (s. 182), 2 (s. 186), 3 (s. 190), 4 (s. 257), 5 (s. 365), 6 (s. 369), 7 (A 390, B 396, C 399) – to dla biegłych analityków, aby nie tracić czasu na przerwy pomiędzy nimi. Scenariusze obejmują: wiatr na lądzie i morzu (w GW), Słońce (PV), elektrownie jądrowe i elektrolizery (w GW) oraz magazyny prądu i ciepła (w GWh). Przekłada się to na procentowy udział (do stanu obecnego) transportu, ciepła CO i CWU, a także udział PC w ogrzewaniu oraz oszacowanie zapotrzebowania na prąd w innych sektorach oraz zapotrzebowanie na H2 (w TWh) oraz kończy oceną elastyczności popytu. Można i tak, ułatwia to ogarnięcie porównań już przy pierwszym czytaniu.
Między scenariuszami na uwagę zasługuje pozbycie się staruszków (s. 283-4), planowanie przestrzenne (s. 289-293), wysłanie samorządowców do optyka (s. 332), zaplanowane starzenie się produktów (s. 346-348), redukcje emisji metanu (s. 363), zwłaszcza po spożyciu mięsa, oraz wycieczki i urlopy na rowerze, a przy zaoceanicznych – łodzie wiosłowe, tudzież kajaki.
Podsumowanie Autora rozważań scenariuszowych (s. 404-405) bywa zaskakujące, zgodne z wieloma umiarkowanymi prognozami gospodarczymi. Jednak jest zbyt wielki optymizm eliminowania węgla, zdobywania funduszy (i inwestowania), przeceniania roli klasy średniej oraz polskiej i światowej geopolityki.
No i rzecz klimatyczna, czyli brakujące, wyeliminowane na początku czytelnictwo początku i końca. Ma Autor rację, że przekonani o zabójczych zmianach klimatu nie muszą tego czytać, a już wciąganie młodzieży w awantury klimatyczne (s. 461-2) jest groteskowe i ujmuje powagi wykonanych analiz. Wystarczy sięgnąć zamiast tego choćby do książek S.E. Koonin’a „Kryzys klimatyczny?” czy „Fałszywy alarm” B. Lomborga, aby zrozumieć manipulacje klimatyczne.
No cóż, daleka jest droga do uczciwego, rozsądnego postępu technicznego, innowacji, wspólnej troski „o szare komórki” i poprawę kondycji społeczeństw. Mówiło się kiedyś, że „wiara czyni cuda”, czyli kto mocno wierzy, jest w stanie otrzymać to, czego bardzo pragnie, mimo że wydaje się to niemożliwe do osiągnięcia.
Dziś wiarę zastępuje się klimatem, a cuda funduszami unijnymi. Sądzę, że stać nas na transformację energetyczną, bo jesteśmy społeczeństwem obdarzonym wyobraźnią i często historycznie udowadnialiśmy swoje racje wspólnym wysiłkiem.
Bogumił Dudek
1) Popkiewicz M.: Zrozumieć transformację energetyczną. Wyd. PostFactum, wydanie II, Katowice 2023, s. 496.
Zobacz: 5/2024 Energetyki.